"Wszyscy klienci mówią tylko o tym"
Miejsce znalezienia fragmentów drona zabezpieczyli policjanci. Przez wiele godzin razem z wojskiem przeszukiwali teren. W miejscowym urzędzie gminy zwołano posiedzenie sztabu kryzysowego.Mieszkańcy Mniszkowa są całą sytuacją poddenerwowani.
- Przyszłam dziś do pracy około godz. 5.30 i niczego nie słyszałam.
- opowiada pani Kinga z miejscowego sklepu spożywczego.
I dodaje:
- Wszyscy klienci mówią tylko o tym dronie. Martwią się, co będzie dalej. Zresztą ja też się martwię.
"Nasze wojsko nas obroni"
Pan Bronisław, który mieszka w oddalonym o dwa kilometry od Mniszkowa Grabowie, relacjonuje, że w nocy widział jakieś błyski, ale poszedł spać.
- Dopiero rano, gdy włączyłem telewizor, dowiedziałem się, co się stało. To poważna sprawa, ale wierzę, że nasze wojsko nas obroni. Czuję się bezpiecznie.
Z kolei pani Zofia z Mniszkowa pamięta, jak podczas II wojny światowej, jako 4-letnie dziecko, uciekała z rodzinnej miejscowości do Grabowa.
- Nie sądziłam, że dożyję tak niespokojnych czasów. Słyszałam w nocy huk, ale nie sądziłam, że to coś poważnego. Rano zadzwoniła do mnie córka, która mieszka w Zabrzu, i zapytała, co się u nas dzieje.
Obiekt zauważył mieszkaniec jadący do pracy
Wójt Mniszkowa Rafał Marszałek informację o znalezieniu obiektu dostał około godz. 7.30.
- Jeden z mieszkańców jechał do pracy i na ulicy Łąkowej zauważył właśnie ten obiekt. Zawiadomił służby i jednocześnie wykonał telefon do mnie. Także ja nawet już przed służbami tam byłem. Ze względów bezpieczeństwa oczywiście nie podchodziliśmy blisko. Jeżeli by się to potwierdziło, że ten obiekt jest z Federacji Rosyjskiej wystrzelony, to jest to dla mnie jakiś niepokojący sygnał. Ale równie dobrze mógłby ten obiekt wystrzelony, nie wiem, z terenu Polski
- przekazuje Rafał Marszałek.
W posiedzeniu sztabu kryzysowego brał udział także starosta powiatu opoczyńskiego Marcin Baranowski.
- Wysunęliśmy kilka wniosków na przyszłość, mówiliśmy, co chcielibyśmy wdrożyć na wypadek tego typu sytuacji, żeby jeszcze to wszystko lepiej działało. Chcielibyśmy to skoordynować zarówno z wojskiem, z policją i tak dalej, wiadomo, bo oni są zawodowcami.
Zdaniem starosty, wszystkie procedury zadziałały prawidłowo.
- Ludzie zostali powiadomieni, wysyłaliśmy sms-y, żeby uspokoić nieco opinię publiczną. Teren od razu został zabezpieczony. Zwołaliśmy sztab kryzysowy, potem dowodzenie akcją przejęła prokuratura.
współpraca: Karolina Brózda
Komentarze (0)