reklama

Rzeź wołyńska. Jak rozmawiać o tematach trudnych? Co zrobić, żeby historia już nie dzieliła? [ZDJĘCIA I WIDEO]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Rzeź wołyńska. Jak rozmawiać o tematach trudnych? Co zrobić, żeby historia już nie dzieliła? [ZDJĘCIA I WIDEO] - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
9
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Polska i Świat W Łodzi na jednej z kamienic widnieje mural, który przypomina o wydarzeniach, które stanowią największą zadrę pomiędzy Polakami a Ukraińcami. Jak rozmawiać o trudnej historii? Chodzi o rzeź wołyńską. Olivia, Ukrainka, która w Łodzi mieszka od dwóch lat, przyznaje nam, że widziała mural i że już wie, co on oznacza, ale nie chce tego komentować. "Czy to ten mural was uraża?" - pytamy. "Nie, to jest nasza historia. Ale to nie nas powinno się z jej rozliczać" - tłumaczy.
reklama

O muralu, który ma upamiętniać Polaków, którzy zginęli z rąk ukraińskich nacjonalistów, było głośno tuż po tym, jak powstał oraz w 2022 roku, kiedy to po napadzie Rosjan na Ukrainę jej mieszkańcy szukali u nas ratunku oraz spokoju. Zdaniem niektórych, malowidło mogło zostać odebrane przez uchodźców jako atak na nich. Zdaniem innych, przypomina o ludziach, którzy zginęli w tej strasznej zbrodni. Teraz jednak nie chodzi o żadną zemstę, tylko po prostu, o pamięć. - To dobrze, że ktoś pamięta o tych ludziach - mówi nam łodzianin Filip Chojnacki, którego rodzina, również uciekała przed rzezią.

Zdaniem Ukraińców to nie jest dobry moment na takie rozmowy, bo Ukraina pochłonięta jest wojną z Rosją. Czy pojednanie jest możliwe?  - Ja bym bardzo chciała, żeby coś takiego się wydarzyło, myślę jednak, że to się nie stanie. Przynajmniej w najbliższym czasie - tłumaczy Alla Semeniuk.

Mural w Łodzi. Rozsiewa nienawiść czy przypomina o trudnej historii? 

11 lipca - dla wielu polskich rodzin będzie to dzień niemal jak każdy inny. Ale nie dla nich, potomków ludzi, którzy 81 lat temu mieszkali na Wołyniu. Oni wciąż pielęgnują pamięć o swoich bliskich i po raz kolejny pokażą, że ci wciąż są w ich myślach oraz sercach. Ten dzień został nazwany "krwawą niedzielą", ponieważ stanowił kulminację ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia. Tego dnia Ukraińska Powstańcza Armia i powiązane z nią formacje dokonały zbrojnego ataku na ponad 100 miejscowości zamieszkiwanych przez Polaków. Trzeba jednak pamiętać, że ataków było znacznie więcej. 

Łodzianom o Wołyniu od kilku lat przypomina mural, który powstał na kamienicy przy Rzgowskiej 72. Został on namalowany w nocy z 9 na 10 lipca 2019 roku. Inicjatorem była Fundacja „Wołyń Pamiętamy”. Na budynku widnieją cztery portrety i napis: "Ukraińskie ludobójstwo na Polakach w latach 1939-1947. Wołyń i Małopolska Wschodnia". Dziś prawie pięć lat od jego powstania nie budzi już tak dużych emocji, choć jak przyznaje właściciel kamienicy - społecznik Dariusz Ziemba był czas, kiedy pojawiały się osoby, którym mural przeszkadzał.

- Byli ludzie, którzy odgrażali się, że podadzą mnie do konserwatora zabytków czy też do innych urzędów miejskich, żeby zmusić mnie do zamalowania muralu - przyznaje. Kilka razy padał sugestie, że "tę budę" należy spalić. - Nikt mi osobiście nie groził, ale było kilka osób, które weszły do sklepu i powiedziały, że powinienem się wstydzić, że rozsiewam nienawiść, że takie rzeczy służą Rosji  - z czym się nie zgadzam, bo pamięć historyczna o pomordowanych Polakach jest naszym obowiązkiem, a nie narzędziem politycznym. Nigdy jednak nie usłyszałem nic złego na temat tego muralu ze strony Ukraińców - przyznaje. - Uważam, że zawarte tam treści nie są kontrowersyjne, są słuszne w swoim przekazie, niczego wrogiego wobec nikogo nie wnoszą. Moim zdaniem, zakazując takich treści, równie dobrze powinniśmy przestać obchodzić rocznicę bity pod Grunwaldem, ponieważ jest to objaw antyniemieckości - dodaje.

Pytamy Dariusza Ziembę, czy rozmawiał z Ukraińcami na temat Wołynia. Jak słyszymy, regularnie ich wypytuje o tę kwestię. Co słyszy? - Zazwyczaj mnie zbywają. Mówią mi, że niewiele na ten temat wiedzą, że ich o tym nie uczono, albo, że to było dawno i że lepiej już zapomnieć. Kiedyś nawet usłyszałem taką wersję, że to członkowie NKWD, przebrani za Ukraińców zabijali Polaków - opowiada.

Jak podkreśla, celem powstania muralu nie było obrażanie kogokolwiek, ale wyłącznie upamiętnienie naszych przodków. - Nie jestem przeciwnikiem Ukraińców, jestem przeciwnikiem zakłamywania historii i walczę z antypolonizmem. Ja zdaję sobie sprawę, że to były takie czasy, że wielu Ukraińców nie miało wyboru, ponieważ usłyszało, albo jesteś z nami, albo przeciwko nam. Oznaczało to, że albo wezmą tę kosę i pójdą z resztą grupy palić i rabować, albo ich rodacy "uprzyjemnią" ich życie lub zemszczą się na ich rodzinach.  To były trudne czasy, co nie oznacza, że mamy o nich nie mówić. To, co się teraz dzieje, czyli zarzucanie nam, że jest to występowanie przeciwko Ukraińcom, którzy szukali u nas ratunku po wybuchu wojny, czy mówienie, że jest to wpisywanie się w politykę narracji rosyjskiej, jest kompletom bzdurą - podkreśla Dariusz Ziemba. - Mural powstał w 2019 roku, kiedy to w Ukrainie obchodzono rok Stepana Bandery. Przypominam, że człowiek ten siedział w jednym z najcięższych więzień za działalność terrorystyczną i za zamach na Bronisława Pierackiego. Takie rzeczy powinniśmy wiedzieć z lekcji historii i nie możemy o tym zapominać.

Czy zdaniem Dariusza Ziemby, Wołyń przestanie kiedyś dzielić Polaków i Ukraińców? - Uważam, że dzisiejsi 20-, 30-latkowie faktycznie mogą nie mieć wiedzy na ten temat, a jak już coś wiedzą, to jest to blade pojęcie. Sądzę jednak, że powinno nastąpić rozliczenie z historią i przywrócenie pewnej prawdy na ten temat. Tymczasem rząd ukraiński wciąż zamiata temat pod dywan. Czy dojdzie między nami do pełnej zgody? To już jest kwestia otwartości tej drugiej strony na dialog - słyszymy.

To nie jest po prostu czarno-biała historia 

Kiedy mural pojawił się na kamienicy, niektórzy łodzianie twierdzili, że jest to szczucie ludzi na naszych sąsiadów. Kiedy Ukraińcy uciekali do nas przed wojną, mówiono, że ten obraz może ich urażać, obrażać.

Dziś wśród większości łodzian rysunek nie budzi już tak dużych emocji. Dla nich jest jednym z wielu murali, których w mieście nie brakuje. Inaczej podchodzą do niego osoby, których przodkowie uciekali z Wołynia. Tak jest w przypadku łodzianina Filipa Chojnackiego, który kilka dni temu zobaczył go po raz pierwszy. - To dobrze, że ktoś pamięta o tych ludziach - mówi nam.

Moi dziadkowie musieli uciekać przez "rzeź wołyńską" ze swojego domu, także mam do tego bardzo osobiste uczucie. W moim domu dużo się o tym mówiło - przyznaje.

Czy powstanie tego muralu jest oznaką nacjonalizmu? Zdaniem pana Filipa, absolutnie nie. - To według mnie, pamięć o naszych przodkach, którzy notabene zostali zamordowani przez nacjonalistów - przypomina.

- Podobna historia była z Niemcami tylko, że oni potrafili przeprosić. Z Wołyniem jest nawet problem, by prezydent Ukrainy zgodził się na ekshumację tych ofiar. Tragikomiczne było to, jak chyba rok temu prezydent Andrzej Duda z ówczesnym premierem Mateuszem Morawieckim składali kwiaty, na jakimś polu, gdzie nawet nie było nagrobków - mówi.

Filip Chojnacki przypomina, że historia Wołynia nie jest po prostu czarno-biała. - Moja prababcia przeżyła tylko dlatego, że akurat zbierała jabłka w sadzie i się schowała na drzewie. Zamordowano za to jej męża Ukraińca. Ona podejrzewała, że tak się stało, dlatego, że on nie chciał jej wydać. To pokazuje, że były różne historię tych ludzi. Uważam jednak, że na poziomie państwowości ta sprawa powinna zostać wyjaśniona - podkreśla łodzian.

Mężcyzna dodaje, że pomagał i pomaga Ukraińcom, którzy uciekają przed wojną, która teraz toczy się na terenie ich kraju.

Pytamy również Ukraińców mieszkających w Łodzi, co sądzą o muralu. Słyszymy, że albo nie widzieli, albo nie wiedzą, co symbolizuje. Olivia, która w Łodzi mieszka od dwóch lat, przyznaje nam, że widziała i że już wie, co on oznacza, ale nie chce tego komentować. "Czy to ten mural was uraża?" - pytamy. "Nie, to jest nasza historia. Ale to nie nas powinno się z jej rozliczać" - tłumaczy.

O tych zdarzeniach nie mówiło się na lekcjach historii 

O tym, dlaczego mimo naprawdę wielu prób, żaden Ukrainiec nie chciał z nami rozmawiać na ten temat, pytamy Allę Semeniuk, która urodziła się w miejscowości Równe, a wychowała na zachodniej Ukrainie w Zdołbunowie. W długiej rozmowie z nami przyznała, że jej łatwiej o tym rozmawiać, ponieważ, jak się okazało, ma ona polskie korzenie.  - Dowiedziałam się o tym przez przypadek będąc w szkole podstawowej - słyszymy. Dzięki swojej determinacji i wbrew opinii swojego taty dotarła do swoich polskich przodków, a nawet sama nauczyła się języka polskiego. Kiedy dowiedziała się o Wołyniu? 

Kiedy byłam dorosłą kobietą, zaczęłam działać w harcerstwie i wówczas na Ukrainę z wizytą przyjechał prezydent Bronisław Komorowski. Z okazji 70-rocznicy rzeźwi wołyńskiej odwiedził Kisielin, by upamiętnić pomordowanych tam Polaków. Dopiero wówczas, w 2013 roku dowiedziałam się o wydarzeniach, które miały miejsce na Wołyniu - przyznaje. 

Pani Alla dodaje, że na lekcjach historii nigdy nie były o tym mowy. - Ja w 1981 roku poszłam do pierwszej klasy, a to były czasy Związku Radzieckiego. Proszę sobie wyobrazić, że nasze podręczniki od historii Ukrainy były tak cienkie, jak zeszyty na 48 arkuszy - mówi. Pytamy, czy rodziny pomiędzy sobą nigdy nie rozmawiały o tych wydarzeniach. - Nigdy, to był temat zakazany. W tamtych czasach nigdy nie słyszałam o żadnym konflikcie pomiędzy Polakami a Ukraińcami - przyznaje. 

Dlaczego jednak dziś Ukraińcu nie chcą na ten temat rozmawiać? - Żaden Ukrainie nie będzie z Panią na ten temat rozmawiał. Chyba że tak jak ja, ma polskie korzenie. Dlaczego? Przede wszystkim nie mają wiedzy, nie interesują się tym i w ogóle chcieliby, żeby już o tym zapomnieć, przestać rozmawiać - tłumaczy. 

Czy jej zdaniem możliwe jest polsko-ukraińskie pojednanie?  - Ja bym bardzo chciała, żeby coś takiego się wydarzyło, myślę jednak, że to się nie stanie. Przynajmniej w najbliższym czasie - tłumaczy.

Łodzianin, pan Stefan, wiele czytał o rzezi wołyńskiej.

- To, co się działo, to po prostu przechodzi ludzkie pojęcie. Temat teraz jest jednak trudny. Nie chcę nikogo bornić, ale postawmy się teraz jednak w sytuacji Ukraińców. Na terenie ich kraju jest wojna. To ich największe zmartwienie, a nie trudna historia

- uważa mężczyzna.

Przerwa od Wołynia? Dla tych rodzin to niemożliwe

O tym, jak jest to ważne tłumaczy nam Ramzes Temczuk, którego rodzina pochodzi ze wsi Antonówka, pod Krzemieńcem. Po wybuchu wojny jego dziadek  wyruszył na front i trafił do niewoli. Walczył z Armią Czerwoną.

Kiedy dziadek walczył o życie w rosyjskiej niewoli, swoją tragedię przechodziła również jego ówczesna żona - Ukrainka. Jak się okazało, jej bracia działali w UPA i w pewnym momencie zmusili ją do rozwodu z Polakiem. - To, jak na ówczesne czasy odbyło się dość delikatnie, ponieważ wiele historii kończyło się tak, że żona sama zabijała męża lub też wskazywała, gdzie można go znaleźć i mordowali go inni. W niektórych przypadkach również te kobiety były mordowane. Moja rodzina uniknęła tego dramatycznego losu, ponieważ dziadek przebywał w niewoli - przypomina Ramzes Temczuk.

Mężczyzna stracił jednak żonę, którą zmuszono do rozwodu i synów, których po powrocie z wojny nigdy nie zobaczył. 

Zdaniem Ramzesa Temczuka Wołyń to temat ważny historycznie, od którego nie powinniśmy robić sobie przerwy, bo na Ukrainie jest wojna. - Uważam, że przy tym pojednaniu polsko-ukraińskim, które miało miejsce z powodu wybuchu wojny, nie skorzystaliśmy z okazji, aby móc to wyjaśnić. Zapewne nasi politycy stwierdzili, że to nie jest dobry moment. A trzeba było podać dziesięć rzeczy o tym, jak bardzo ich wspieramy, po czym dodać jedenastą o tym, że cały czas czekamy, aby rozwiązać sprawę Wołynia - mówi.

Jak dodaje, nie po to, aby ich ścigać, czy żądać od nich jakiegoś odszkodowania, czy się mścić, ale po to, by ta sprawa została wyjaśniona. - Żebyśmy doczekali się z ich strony dobrej woli dotyczącej tego tematu, to musiałaby być duża jednomyślność ze strony większości społeczeństwa ukraińskiego. Ja myślę, że tej jednomyślności nie ma, ale to są moje odczucia.

Jak zauważa Ramzes Temczuk, Polska nigdy nie doczekała się słowa „przepraszam” i jego zdaniem już się nie doczeka. - Straciliśmy na to dobrą okazję, a trzeba zauważyć, że nasze stosunki się pogarszają - zauważa. Przyznaję jednak, że rozumie Ukraińców, że trudno im żyć z takim obciążeniem. - Brzemię ciążące od kilku pokoleń i próba tłumaczenia się nam z czegoś, co było ileś tam lat temu, nie za bardzo jest komukolwiek na rękę - tłumaczy.

Pytamy, czy dziadek był w stanie wybaczyć Ukraińcom. - Trudno mi jest powiedzieć, co dziadek nosił w sercu, dlatego, że nigdy nie chciał rozmawiać na temat wojny. Ze mną to w ogóle. Najwięcej rozmawiał z moją mamą, niestety ona też już nie żyje. Kiedyś obiecała, że mi o tym opowie, ale nie zdążyła. Ja pamiętam dziadka, jako człowieka bardzo nerwowego i strasznie chłodnego. Myśmy, wnuki dziadka się jego bali - zdradza.

Po latach przyznaje, że potrafi to jednak zrozumieć. Jak zauważa, trudno nie być znerwicowanym, kiedy, jako młody mężczyzna, który dopiero wchodzi się w dorosłe życie, idziesz na front, widzisz ginących kolegów, potem przeżywasz bardzo brutalną rzeczywistość łagrów, niewolę radziecką, widzisz wysiedlaną matkę, a jakby tego było mało, tracisz żonę i dzieci. To bardzo dużo jak na jednego człowieka.

Czy jest możliwe porozumienie na linii Polska - Ukraina, czy sprawa Wołynia zostanie kiedyś wyjaśniona? Czy to dobry czas, aby teraz o tym rozmawiać? Pytamy o to również Roberta Gawła, historyka, którego rodzina przeżyła wspomnianą rzeź, a on cały czas pielęgnuje pamięć o nich. - Wydaje mi się, że my już straciliśmy ten dobry czas. Jak się zaczynała wojna w Ukrainie, to trzeba było pewne rzeczy ustalić. Myśmy już nie raz pokazali, że jako Polacy nie mamy żadnych roszczeń, ale tu należało się zachować bardziej racjonalnie. Myśmy im dali ogromną ilość sprzętu wojskowego i wówczas trzeba było ich poprosić, aby pozwolili nam odszukać szczątki naszych przodków i dokonać pochówków. IPN był gotowy do tej pracy. Dodajmy, że wielu Polaków wciąż leży w jakiś dołach, nie ma grobów. To jest zadra, która jest nieuregulowana. I to bez wątpienia nie jest załatwione. Dopóki tak się nie stanie, nie możemy mówić o normalnych stosunkach. To nas ludzi, którzy noszą pamięć o Wołyniu bardzo niepokoi - przyznaje. 

"Tam gdzie politycy milczą, historycy piszą swoje książki, których nikt nie czyta", a później internetowe trolle zakłamują rzeczywistość

O tym, kiedy powinna się odbyć rozmowa o Wołyniu, pomiędzy polską a ukraińską stroną, zapytaliśmy dr. Marcina Szymańskiego z Katedry Historii Polski Najnowszej Uniwersytetu Łódzkiego. - Trzydzieści lat temu - usłyszeliśmy. - To jest temat, który został całkowicie odpuszczony przez naszych polityków w latach 90. i później w dwutysięcznych. Zabrakło pomysłu, w jaki sposób rozmawiać o tym z Ukraińcami. Przez to, że tak było, to temat był i jest rozgrywany przez różne, dziwne grupy powiedzmy, że związane z Rosją. Ja to obserwuję od dawna, tam, gdzie politycy milczą, historycy piszą swoje książki, których nikt nie czyta, to pojawią się ludzie, z dziwnymi powiązaniami i tworzą jakieś fundacje, albo wypuszczają publikacje, w których kłamią na ten temat - mówi.

Jak dodaje, jest to nic innego, jak wykorzystywanie historii w celach politycznych i szerzenia dezinformacji. - Temat jest bardzo trudny, jednak z punktu widzenia historyka, to nie jest dobry czas, aby rozmawiać o Wołyniu - mówi dr Marcin Szymański. - W tej chwili Ukraińcy uważają, że ich państwowość jest zagrożona i tak faktycznie jest. To nie oni są odpowiedzialni za to, co działo na Wołyniu, tylko ich dziadkowie i pradziadkowie, dlatego to jest problem niedzisiejszy. Choć ja w pełni rozumiem, że pokrzywdzone rodziny mają z tym problem i absolutnie nie mam zamiaru ich oceniać. Natomiast musimy zrozumieć to, co się dzieje na Ukrainie, że oni chcą do Europy, a nie na Wschód. I właśnie o to obecnie walczą.  Zmierzam do tego, że jeżeli przez 30 lat nie zrobiono nic w tej sprawie, to można jeszcze z tym poczekać.

Doktor Szymański podkreśla, że jest to jego osobiste zdanie i przyznaje, że na temat patrzy przez pryzmat swojego zawodu. - Przez to podchodzę do tego mało emocjonalnie - tłumaczy.

Jego zdaniem również my powinniśmy spojrzeć na ten problem historyczny Ukrainy, jako próby rozprawienia się z przeszłością. - Ukraińcy nie patrzą na banderę Roman Szuchewycza i UPA jako na katów Polaków, dla nich to byli obrońcy przeciwko rosyjskiemu najeźdźcy. To jest trochę tak, jak my patrzymy na wszystkich żołnierzy wyklętych, których wielu z nas bezrefleksyjnie czci. A tak naprawdę każdy z nich ma swoją historię i powinien być odrębnie traktowany.

Zdaniem historyka, jeżeli mamy w obecnej chwili rozmawiać o Wołyniu, to dobrze te rozmowy odbywały się przede wszystkim w szkołach czy na uczelniach. - Z punktu widzenia dydaktycznego to jest najlepsze otoczenie do tego typu rozmów, oczywiście mądrych rozmów - podkreśla.

- Bez wątpienia UPA dokonała ludobójstwa na Polakach, bez wątpienia Ukraina powinna zaakceptować tę przeszłość i się z nią rozliczyć, a rodziny ofiar powinny dostać zadośćuczynienie. Idealnie by było, gdyby wojna skończyła się wygraną Ukrainy, a ta rozpoczęłaby dialog z Polską na gruncie wzajemnego zrozumienia.

Czy polsko-ukriańskie porozumienie w tym temacie jest w ogóle możliwe i czy to jest dobry moment na tego typu rozmowy? Zapytaliśmy o to również Olę Hnatiuk, polsko-ukraińską badaczkę ukrainistyki, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i Akademii Kijowsko-Mohylańskiej.  -  Zbrodnie zawsze zasługują na potępienie, a ofiary - na pamięć i pochówek - podkreśliła. - Formuła oparta na modlitwie „Ojcze nasz” - „wybaczamy i prosimy o wybaczenie”, którą przyjęto w polsko-niemieckim pojednaniu, i którą próbowano zastosować w polsko-ukraińskim została odrzucona jednostronnie przez stronę polską. Od 1983 - to już od czterdziestu lat - wielokrotnie padały ze strony ukraińskiej słowa przepraszam. Wypowiadali je przedstawiciele najwyższych władz, hierarchii kościelnej, społeczeństwa obywatelskiego.  Ekshumacje w każdym kraju, w tym także w Polsce, można przeprowadzać w określonych warunkach prawnych i przez uprawnione do tego osoby. Czy w kraju, który toczy wojnę od dziesięciu lat jest to kwestia najwyższego priorytetu?  - dodała.

Od autorki: Nad tematam o Wołyniu pracowałam od przeszło trzech miesięcy. W tym czasie odbyłam wiele rozmów zarówno z rodzinami, których bliscy mieszkali w tamtych stronach, wykładowcami, propagatorami historii, ale także z Ukraińcami. Niestety, ci ostatni nie byli chętni, aby oficjalnie wypowiedzieć się w artykule. Nie mówię o pojedyńczych przypadkach, ale o grupie osóbm m.in. osób, które mieszkają w Łodzi, jak i współpracujących, np. z polskimi uczelniami wyższymi. O pomoc poprosiliśmy więc ukraińskich dziennikarzy, którzy niestety, również nic nie wskóracli. Część osób w ogóle nie odpowiedziało na naszą wiadomość, inni odpisywali, że nie są zainteresowani publikacją ich stanowiska. Nie pomogły tłumaczenia, że zależy mi, aby w artykule znalazła się opinia i wypowiedzi obydwóch stron. Niektórzy przekonywali, żebym odpuściła sobie pisanie o Wołyniu, inni tłumaczyli, że to nie jest dobry czas. 

Nie zapomnijamy, że na Ukraninie wciąż toczy się wojna. Wielu mieszkańców tego kraju szukało ratunku poza jego granicami, również w Polsce. Obecnie kilka organizacji wciąż pomoga im tu na miejscu, ale również wspiea ich rodziny, które zostały w Ukrainie.  Jedną z nich jest Caritas. Osoby, które chcą dołożyć swoją cegiełkę, mogą wpłacić na rachunek PLN: 48 1240 1545 1111 0000 1165 5077, z dopiskiem UKRAINA. 
Część pieniędzy zostanie przeznaczona m.in. na działalność Centrum Pomocy Migrantom i Uchodźcom, gdzie potrzebujący mogą skorzystać z pomocy psychologa, doradcy zawodowego i pośrednictwa pracy. Poza tym mogą wziąć udział w kursach języka polskiego. 

Ponadto Caritas wspólnie z organizacją "Dom Wschodni  - Domus Orientalis" regularnie organizuje zbiórki ciepłej odzieży, która później Stowarzyszenie zawozi na Ukrainę. Kolejne dary trafiły do potrzebujących w połowie marca.

Transportów będzie więcej. Oprócz wspomnianych ubrań organizatorzy każdorazowo chcieliby dostarczyć jak największą ilość power banków, latarek, stacji ładowania, baterii i generatorów. Przydadzą się również ciepłe ubrania, koce, śpiwory. 

Współpraca: Karolina Wolska, JCH, TOS

У Лодзі на одній із багатоквартирних будинків є фреска, яка нагадує нам про події, які є найбільшою сваркою між поляками та українцями. Як говорити про важку історію? Йдеться про Волинську бійню. Українка Олівія, яка вже два роки живе в Лодзі, зізнається, що бачила мурал і вже знає, що він означає, але не хоче коментувати це. «Цей фреска вас ображає?» – запитуємо ми. «Ні, це наша історія. Але ми не повинні за це відповідати», – пояснює він.

Мурал, який покликаний вшанувати поляків, загиблих від рук українських націоналістів, набув широкого розголосу одразу після створення та у 2022 році, коли після нападу Росії на Україну її жителі шукали у нас допомоги та спокою. На думку деяких, малюнок міг бути сприйнятий біженцями як напад на них. На думку інших, це нагадує нам про людей, які загинули в цьому жахливому злочині. Зараз, однак, йдеться не про якусь помсту, а просто про пам’ять. - Добре, що хтось пам'ятає про цих людей, - каже нам Філіп Хойнацький, житель Лодзі, родина якого також втекла від різанини.

Фреска в Лодзі. Це поширює ненависть чи нагадує про важку історію?

11 липня – для багатьох польських сімей це буде день майже як будь-який інший. Але не для них, нащадків людей, які жили на Волині 81 рік тому. Вони досі бережуть пам'ять про своїх близьких і ще раз покажуть, що вони досі в їхніх думках і серцях. Цей день отримав назву «Кривава неділя», оскільки став кульмінацією геноциду, вчиненого українськими націоналістами проти польського населення Волині. Того дня УПА та пов’язані з нею формування здійснили збройний напад на понад 100 міст, населених поляками. Однак слід пам'ятати, що атак було значно більше. 

Кілька років лодзям нагадує про Волинь мурал, створений на кам’яниці на Жговській, 72. Його намалювали в ніч з 9 на 10 липня 2019 року. Ініціатором виступив фонд «Волинь пам’ятає». На будівлі чотири портрети та напис: "Український геноцид проти поляків у 1939-1947 рр. Волинь і Східна Малопольща". Сьогодні, майже через п’ять років після створення, він уже не викликає таких сильних емоцій, хоча, як зізнається власник кам’яниці – громадський діяч Даріуш Зємба, був час, коли мурал був людям, яких турбував.

– Були люди, які погрожували відвести мене до реставратора пам’яток чи інших міських установ, щоб змусити зафарбувати мурал, – зізнається він. Кілька разів пропонувалося спалити «цю халупу». – Мені особисто ніхто не погрожував, але було кілька людей, які зайшли в магазин і сказали, що мені має бути соромно, що я поширюю ненависть, що такі речі служать Росії – з чим я не згоден, тому що історична пам’ять про вбитих Поляки – це наш обов’язок, а не політичний інструмент. Проте нічого поганого про цей мурал від українців я ніколи не чув, – зізнається він. – Я вважаю, що викладений у ньому зміст не є суперечливим, він коректний за змістом і не несе нічого ворожого по відношенню до когось. На мій погляд, забороняючи такий контент, ми повинні також припинити святкування річниці Грюнвальдської битви, бо це є симптомом антигерманізму, – додає він. 

Питаємо Даріуша Зємбу, чи говорив він з українцями про Волинь. Як ми чуємо, він регулярно запитує їх про це питання. Що він чує? - Зазвичай вони відмахуються від мене. Вони кажуть мені, що вони про це мало знають, що їх цьому не вчили, або що це було давно і що краще про це забути. Колись навіть чув версію, що поляків вбивали НКВДисти в українському вбранні, – каже він.

Як наголошує він, метою створення муралу було не нікого образити, а лише вшанувати пам’ять наших предків. – Я не проти українців, я проти спотворення історії і борюся з антиполонізмом. Я розумію, що це були часи, коли багато українців не мали вибору, тому що їм казали: або ви з нами, або проти нас. Це означало, що вони або візьмуть косу і підуть з гуртом палити та грабувати, або земляки зроблять собі життя «приємнішим» або помстяться родині.  Це були важкі часи, але це не означає, що ми не повинні про них говорити. Те, що зараз відбувається, звинувачувати нас у діях проти українців, які звернулися до нас за допомогою після початку війни, або казати, що це частина політики російського наративу, є повною дурницею, – наголошує Даріуш Зємба. – Мурал було створено у 2019 році, коли в Україні відзначали рік Степана Бандери. Хочу нагадати, що ця людина сиділа в одній із найсуворіших тюрем за терористичну діяльність і за напад на Броніслава Пєрацького. Це ми маємо знати з уроків історії і не можемо про це забувати.

На думку Даріуша Зємби, Волинь колись перестане розділяти поляків і українців? – Я вважаю, що сьогоднішні 20-ти і 30-річні насправді можуть і не знати про цю тему, а якщо й знають щось, то розпливчасте. Але я вважаю, що треба розрахуватися з історією і відновити якусь правду на цю тему. Тим часом українська влада продовжує замовчувати це питання. Чи буде між нами повна згода? Ми чуємо, що це питання відкритості іншої сторони до діалогу.

Це не просто чорно-біла історія

Коли на багатоквартирному будинку з’явився мурал, деякі мешканці Лодзі заявили, що це люди нападають на наших сусідів. Коли українці тікали до нас від війни, казали, що цей образ може їх образити і образити.

Сьогодні малювання вже не викликає таких сильних емоцій у більшості жителів Лодзі. Для них це один із багатьох муралів у місті. Люди, чиї предки втекли з Волині, до цього ставляться по-різному. Це випадок Філіпа Хойнацького з Лодзі, який побачив це вперше кілька днів тому. - Добре, що хтось пам'ятає про цих людей, - каже він нам.

Мої дідусь і бабуся змушені були втекти з дому через «Волинську різанину», тож у мене це дуже особисте відчуття. У мене вдома про це багато говорили, зізнається він.

Чи є створення цього муралу ознакою націоналізму? За словами пана Філіпа, абсолютно ні. – На мою думку, це пам’ять про наших предків, яких, до речі, вбили націоналісти, – нагадує він.

– З німцями була схожа історія, тільки вони змогли вибачитися. На Волині навіть є проблема з погодженням президента України на ексгумацію цих жертв. Це було трагічно, коли, напевно, рік тому президент Анджей Дуда і тодішній прем’єр-міністр Матеуш Моравецький покладали квіти в полі, де не було жодного надгробку, каже він.

Філіп Хойнацкі нагадує, що історія Волині не просто чорно-біла. – Моя прабабуся вижила тільки тому, що збирала яблука в саду і сховалася на дереві. За це вбили її чоловіка-українця. Вона підозрювала, що це сталося тому, що він не хотів її зраджувати. Це свідчить про те, що були різні історії цих людей. Проте я вважаю, що це питання має бути з’ясовано на державному рівні, – наголошує лодзянин.

Чоловік додає, що допомагав і допомагає українцям, які тікають від війни, яка зараз точиться в їхній країні.

Ми також запитуємо українців, які живуть у Лодзі, що вони думають про мурал. Ми чуємо, що вони або не бачили, або не знають, що воно символізує. Олівія, яка живе в Лодзі вже два роки, зізнається, що бачила це і вже знає, що це означає, але не хоче це коментувати. «Цей фреска вас ображає?» – запитуємо ми. «Ні, це наша історія. Але ми не повинні за це відповідати», – пояснює він.

Ці події не обговорювалися на уроках історії

Ми запитали Аллу Семенюк, яка народилася у Рівному, а виросла на Західній Україні у Здолбунові, чому, попри численні спроби, жоден українець не хоче з нами говорити на цю тему. У тривалій розмові з нами вона зізналася, що їй було легше про це говорити, бо, як виявилося, має польське коріння.  – Дізнався про це випадково, коли навчався в початковій школі, – чуємо. Завдяки своїй цілеспрямованості та всупереч думці батька, вона познайомилася зі своїми польськими предками і навіть сама вивчила польську мову. Коли вона дізналася про Волинь? 

Коли я була дорослою жінкою, я почала брати участь у скаутингу, а тоді Україну відвідав президент Броніслав Коморовський. З нагоди 70-ї річниці Волинської різанини він відвідав Киселін, щоб вшанувати пам'ять поляків, убитих там. Лише тоді, у 2013 році, я дізналася про події, які відбувалися на Волині, – зізнається вона. 

Пані Алла додає, що на уроках історії про це ніколи не йшлося. – Я пішов у перший клас у 1981 році, а це були часи Радянського Союзу. Уявіть собі, що наші українські підручники з історії були тонкі, як зошити на 48 аркушів, – каже він. Питаємо, чи родини ніколи між собою не говорили про ці події. – Ніколи, це була заборонена тема. У ті часи я ніколи не чула про конфлікт між поляками та українцями, зізнається вона. 

Але чому українці сьогодні не хочуть про це говорити? — Жоден українець з тобою про це не буде говорити. Хіба що він, як я, має польське коріння. чому По-перше, вони не мають знань, їм це нецікаво і вони хотіли б забути про це і перестати про це говорити, - пояснює він. 

Чи вважає вона можливим польсько-українське примирення?  – Хотілося б, щоб щось подібне сталося, але не думаю, що цього буде. Принаймні найближчим часом, - пояснює він.

Пан Штефан із Лодзі багато читав про волинську різанину.

– Те, що сталося, просто не під силу людині. Проте зараз тема складна. Я не хочу нікого образити, але давайте поставимо себе на місце українців. В їхній країні війна. Це їхня найбільша турбота, а не їхня важка історія – думає чоловік.

Відрив від Волині? Для цих сімей це неможливо

Наскільки це важливо, пояснює Рамзес Темчук, родина якого походить із села Антонівка поблизу Кшеменця. Після початку війни дід пішов на фронт і потрапив у полон. Воював із Червоною Армією.

Коли мій дідусь боровся за життя в російському полоні, його тодішня дружина, українка, теж пережила свою біду. Як виявилося, її брати були активними в УПА і в один момент змусили її розлучитися з поляком. – Тоді це робилося досить делікатно, тому що багато історій закінчувалися тим, що дружина сама вбивала чоловіка або вказувала, де його можна знайти, а інші його вбивали. У деяких випадках ці жінки також були вбиті. Моя родина уникла цієї драматичної долі, тому що мій дід був у полоні, - нагадує Рамзес Темчук.

Проте чоловік втратив дружину, яка була змушена розлучитися, та синів, яких так і не побачив після повернення з війни. 

За словами Рамзеса Темчука, Волинь – це історично важлива тема, від якої не варто відриватися, адже в Україні йде війна. – Я вважаю, що з цим польсько-українським примиренням, яке відбулося через початок війни, ми не скористалися можливістю пояснити це. Наші політики, мабуть, вирішили, що зараз не найкращий час. І ми повинні були сказати десять речей про те, наскільки ми їх підтримуємо, а потім додати одинадцяту про те, що ми ще чекаємо вирішення Волинської справи, – каже він.

Як додає, не для того, щоб притягнути їх до кримінальної відповідальності, чи вимагати від них якусь компенсацію, чи помститися, а щоб роз’яснити це питання. – Щоб у нас була добра воля на цю тему, мала б бути велика одностайність більшості українського суспільства. Я думаю, що одностайності немає, але це мої відчуття.

Як зазначає Рамзес Темчук, Польща ніколи не чула слова «вибач» і, на його думку, ніколи не чутиме. – Ми упустили гарну можливість для цього, і слід зазначити, що наші відносини погіршуються, – зазначає він. Проте, визнаю, я розумію українців, що їм важко жити з таким тягарем. - Тягар, який лягає на нас протягом кількох поколінь, і спроби пояснити те, що сталося кілька років тому, нікому не дуже допомагають, - пояснює він.

Питаємо, чи зміг дідусь пробачити українців. – Мені важко сказати, що носив у серці мій дід, бо він ніколи не хотів говорити про війну. Це зовсім не зі мною. Найбільше він спілкувався з моєю мамою, але її, на жаль, уже немає в живих. Колись вона пообіцяла мені про це розповісти, але не дожила. Я пам'ятаю свого дідуся як дуже нервову і страшенно холодну людину. Ми, дідусеві онуки, його боялися, – розповідає він.

Через роки він визнає, що може це зрозуміти. Як зазначає він, важко не нервувати, коли юнаком, що тільки вступає в доросле життя, йдеш на фронт, бачиш, як гинуть твої друзі, потім відчуваєш дуже жорстоку реальність трудових таборів, радянського полону, бачиш, як депортують твою матір. , і ніби цього було недостатньо, ви втрачаєте дружину та дітей. Це багато для однієї людини.

Чи можливо домовитися між Польщею та Україною, чи буде колись вирішено волинське питання? Зараз гарний час поговорити про це? Запитуємо також Роберта Ґавла, історика, родина якого пережила згадану різанину, і він досі береже їх пам’ять. — Мені здається, ми вже втратили цей добрий час. Коли почалася війна в Україні, треба було домовлятися про певні речі. Ми вже неодноразово показували, що як поляки ми не маємо жодних претензій, але тут треба було поводитись більш раціонально. Ми передали їм величезну кількість військової техніки, а потім довелося просити, щоб нам дозволили знайти останки наших предків і поховати їх. Інститут національної пам’яті був готовий до цієї роботи. Додамо, що багато поляків досі лежить у якихось ямах, могил немає. Це безлад, який не врегульований. І це, безсумнівно, не завершена справа. Поки цього не станеться, ми не можемо говорити про нормальні відносини. Це нас, людей, які носять пам’ять про Волинь, дуже хвилює, – зізнається він.

"Там, де політики мовчать, історики пишуть свої книги, які ніхто не читає", а потім інтернет-тролі спотворюють реальність

Про те, коли має відбутися розмова про Волинь між польською та українською сторонами, ми запитали д-ра. Марцін Шиманський з кафедри новітньої історії Польщі Лодзького університету. – Тридцять років тому – ми чули. – Це тема, від якої повністю відмовилися наші політики в 1990-х, а потім і в 2000-х роках. Не було ідеї, як про це говорити з українцями. Тому що так було, тему обігрували і обігрують різні, дивні групи, скажімо пов’язані з Росією. Я давно це спостерігаю, де політики мовчать, а історики пишуть свої книжки, які ніхто не читає, з’являться люди з дивними зв’язками і створюють фонди або видають публікації, в яких про це брешуть, – каже він.

Як додає він, це не що інше, як використання історії в політичних цілях і поширення дезінформації. – Тема дуже складна, але з точки зору історика зараз не найкращий час говорити про Волинь, – каже д-р Марцін Шиманський. – Зараз українці вважають, що їхня державність під загрозою, і це насправді так. Не вони відповідальні за те, що сталося на Волині, а їхні діди та прадіди, тому це проблема не сьогоднішнього дня. Хоча я чудово розумію, що постраждалі родини мають проблеми з цим, і я абсолютно не маю наміру їх засуджувати. Але ми повинні розуміти, що відбувається в Україні, що вони хочуть в Європу, а не на Схід. І саме за це вони зараз борються.  Я хочу сказати, що якщо нічого не було зроблено з цього питання протягом 30 років, ми можемо почекати ще деякий час.

Доктор Шиманський підкреслює, що це його особиста думка, і зізнається, що дивиться на тему крізь призму своєї професії. – Тому я не дуже емоційно до цього підходжу, – пояснює він.

На мою думку, на цю історичну проблему в Україні також варто дивитися як на спробу розібратися з минулим. – Українці не дивляться на прапор Романа Шухевича та УПА як на катів поляків, для них вони були захисниками від російського загарбника. Це трохи схоже на те, як ми дивимося на всіх клятих солдатів, яким багато хто з нас бездумно поклоняється. Насправді кожна з них має свою історію і її варто розглядати окремо.

За словами історика, якщо зараз говорити про Волинь, то добре, що ці розмови велися передусім у школах та університетах. – З викладацької точки зору це найкраще середовище для такого типу розмов, звісно розумних розмов, – підкреслює він.

– Без сумніву, УПА вчинила геноцид проти поляків, без сумніву, Україна має прийняти це минуле і змиритися з ним, а родини жертв мають отримати компенсацію. В ідеалі війна закінчилася б перемогою України і Україна почала б діалог із Польщею на основі взаєморозуміння.

Чи можлива взагалі польсько-українська домовленість на цю тему і чи сприятливий час для такого типу переговорів? Про це ми також запитали польсько-українську дослідницю україністики, професорку Варшавського університету та Києво-Могилянської академії Олю Гнатюк.  –  Злочини завжди заслуговують на засудження, а жертви – на пам’ять і поховання, – наголосила вона. – Формула, заснована на молитві «Отче наш» – «прощаємо і просимо пробачення», яка була прийнята в польсько-німецькому примиренні, і яку намагалися застосувати в польсько-українському, була односторонньо відкинута. Польська сторона. Починаючи з 1983 року - протягом сорока років - українська сторона неодноразово вибачалася. З ними виступили представники вищої влади, церковної ієрархії та громадянського суспільства.  Ексгумації в будь-якій країні, включно з Польщею, можуть проводитися за певних правових умов і уповноваженими особами. У країні, яка вже десять років воює, це є головним пріоритетом?  – додала вона.

Від автора: над темою про Волинь працюю більше трьох місяців. За цей час я мав багато розмов із родинами, чиї близькі жили в тих краях, лекторами, популяризаторами історії, а також з українцями. На жаль, останні не захотіли офіційно прокоментувати статтю. Я говорю не про окремі випадки, а про групу людей, серед яких: люди, які живуть у Лодзі, і ті, хто співпрацює, напр., польські університети. Тож ми звернулися за допомогою до українських журналістів, але, на жаль, і вони не допомогли. Деякі люди взагалі не відповіли на наше повідомлення, інші відповіли, що не зацікавлені в публікації своєї позиції. Пояснення, що я хочу, щоб стаття містила думки та заяви обох сторін, не допомогло. Хтось переконував мене кинути писати про Волинь, хтось пояснював, що зараз не вдалий час. 

Не можна забувати, що в Україні досі триває війна. Багато мешканців цієї країни шукали допомоги за її межами, зокрема в Польщі. Наразі кілька організацій все ще допомагають їм тут, але також підтримують їхні родини, які залишилися в Україні.  Одним із них є Карітас. Охочі зробити внесок можуть внести кошти на рахунок у злотих: 48 1240 1545 1111 0000 1165 5077, з поміткою УКРАЇНА. 

Частина коштів буде спрямована, зокрема, на: на діяльність Центру допомоги мігрантам та біженцям, де потребуючі можуть скористатися допомогою психолога, кар’єрного радника та агентства з працевлаштування. Крім того, вони можуть відвідувати курси польської мови. 

Крім того, Карітас спільно з організацією «Dom Wschodni – Domus Orientalis» регулярно організовує збір теплого одягу, який потім Асоціація везе в Україну. Інші подарунки були доставлені нужденним у середині березня.

Транспортів буде більше. Окрім вищезгаданого одягу, організатори хочуть надати якомога більше павербанків, ліхтариків, зарядних станцій, акумуляторів та генераторів. Теплий одяг, ковдри та спальні мішки також будуть корисні. 

Співпраця: Кароліна Вольська, JCH, TOS

 

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Artykuł pochodzi z portalu tulodz.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama