Izabela Klimkiewicz z Łodzi ma duszę artystki, choć z wykształcenia jest ekonomistką. Tworzy rzeźby z papieru, w wolnych chwilach maluje.
- Skończyłam studia ekonomiczne. Tak się dzieje, gdy rodzice chcą czegoś bardziej od dziecka. W tej chwili naprawdę robię to, co kocham
- przyznaje w rozmowie z portalem TuLodz.pl.
Baleriny z papieru. Wyjątkowa pasja łodzianki
Pani Izabela czerpie radość z wykonywania lamp z papieru. Jest prekursorką w Polsce i jedną z nielicznych w Europie.
- Z takim rozwiązaniem spotkałam się we Francji. Zachwyciłam się rzeźbami z papieru i tak to się zaczęło
- opowiada łodzianka.
Sztukę tworzenia lamp kobieta opanowała sama. Szukała właściwego kleju do utwardzania papieru. Testowała różne preparaty i rozwiązania. Papier, którego używa, sprowadzany jest z Japonii. Można go nabyć w sklepach dla plastyków.
Izabela Klimkiewicz tworzy baleriny, które za dnia są pięknymi rzeźbami, a wieczorami oświetlają pomieszczenia.
- Moje lampy nie posiadają twarzy. Chcę zostawić coś dla odbiorcy, żeby sobie coś dopowiedział. Wkładam w te lampy swoją energię, swoje uczucia. Jak coś robię, to na 100 procent. Wykonuję je z miłością i przy tym się uśmiecham
- dodaje łodzianka.
Lampy-rzeżby można podziwiać w łódzkiej restauracji
Kobietę inspiruje wszystko, choć tworzy głównie kobiety zatrzymane w latach baroku. Inspiracją mogą być też filmy, np. musical "Mary Poppins" lub "Kevin sam w Nowym Jorku".
- Jest taka scena, w której kobieta karmi ptaki w Central Parku. Jedna z moich lamp ma długie ręce, a nich ptaki
- wyjaśnia pani Izabela.
Czas wykonania lampy zależy od pogody. Gdy pada deszcz, powietrze jest wilgotne, to dłużej schną. Z reguły na wykonanie jednej potrzeba od trzech do pięciu dni. Poza motywami kobiecymi zdarzają się także specjalne zamówienia. Był na przykład jeż dla małżeństwa mieszkającego niedaleko Zgierza. Pani Izabela tworzyła go dwa tygodnie, wszystko przez tysiące igieł z papieru.
Prace pani Izabeli powędrowały do Izraela, Francji, Austrii i na Sardynię. Przetrwały podróż w nienaruszonym stanie. Zostały odpowiednio zaimpregnowane, zapakowane w dwa pudła, jedno to większe, wypełnione poduszkami powietrznymi.
- Moje lampy są bardzo trwałe. Klosz tych tradycyjnych może się stłuc, moje, gdy upadną, wracają do swojej formy. Sprawdzają się także przy dzieciach i zwierzętach
- zapewnia Izabela Klimkiewicz.
Lampy pani Izabeli mogą stanowić prezenty z okazji chrzcin, ślubów czy odnawiania przysięgi małżeńskiej. Łodzianka ma też małą pomocnicę, 6-letnią córeczkę. Dziewczynka wykonuje szkice lamp i podpowiada pewne rozwiązania, zwłaszcza w zakresie detali.
Lampy-rzeźby łodzianki można podziwiać do końca roku w restauracji "Ciągoty i Tęsknoty" na Bałutach. Można również obejrzeć je w social mediach. Najwyższa z lamp mierzy ponad metr. Za te do 60 centymetrów trzeba zapłacić od 350 do 700 zł.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.