Przesłuchano ostatniego świadka
Zanim strony przedstawiły mowy końcowe, na rozprawie, która odbyła się w poniedziałek (11 marca) przesłuchano ostatniego świadka. Była nim 31-letnia Dominika K., znajoma zabitego Piotra D.
- Ostatni raz widziałam Piotrka 13 stycznia. Mówił, że wybiera się na weekend do Łodzi (zarówno ofiary, jak i oskarżony pochodzą ze Zduńskiej Woli - przyp. red.). Jeśli chodzi o zażywanie przez niego narkotyków, kilka razy byłam świadkiem tego, jak je brał. Domyślałam się też, że handluje narkotykami, ale nie wtrącałam się w to. Taką mieliśmy z Piotrkiem umowę - ani on mnie nie umoralniał, ani ja jego
- zeznawała Dominika K.
Nie przepadała za Danielem Ch.
31-latka przyznała, że nie przepadała za Danielem Ch., którego spotkała tylko kilka razy. Jej zdaniem, był nadpobudliwy i gdy już zaczął mówić, nie dawał nikomu dojść do słowa.
- Wiedziałam, że Daniel się narkotyzuje, ale nie wiem, skąd brał te środki. Piotrek zawsze mówił o nim dobrze
- mówiła kobieta.
Dominika K. nie znała Marty W., czyli drugiej ofiary Daniela Ch. Nie wiedziała też nic o tym, żeby kobieta sprzedawała narkotyki.
"Oskarżony zadał ofierze prawie ciosów nożem"
W mowie końcowej prokurator Anna Pyka przekonywała, że skoro oskarżony wcześniej zażywał narkotyki, mógł przewidzieć, jakie będą tego skutki.
- Mimo to świadomie sam wprowadził się w stan odurzenia. Musiał być w prawdziwej furii, szale, skoro jednej ze swoich ofiar zadał prawie 20 ciosów nożem. Uderzał w najważniejsze organy: serce, wątrobę, a potem uciekł, nie udzieliwszy rannym pomocy. Gdyby ta przyszła szybciej, Marta W. prawdopodobnie by przeżyła
- mówiła pani prokurator.
Anna Pyka przypomniała też, że Daniel Ch. przez cztery tygodnie był pod obserwacją psychologów i psychiatrów, którzy uznali, że może w pełni odpowiadać za swoje czyny.
- Rozpoznano u niego długotrwałe używanie alkoholu i narkotyków, co doprowadziło do problemów psychicznych. Wystąpiły urojenia, omamy, zaburzone postrzeganie rzeczywistości
- mówiła.
"Do rozważenia pozostaje kwestia poczytalności"
Z kolei Andrzej Śmigielski, adwokat 35-latka, tłumaczył, że choć jego klient przyznał się do winy, sam do końca nie jest pewien, co się feralnej nocy wydarzyło.
- Do rozważenia pozostaje kwestia poczytalności i tego, czy oskarżony mógł pokierować swoim postępowianiem. Dwa tygodnie wcześniej zażył ten sam narkotyk i nie było wtedy żadnych działań niepożądanych. Nie spodziewał się, że po ponownym przyjęciu tego środka straci nad sobą kontrolę
- przekonywał mecenas Śmigielski.
Według obrony, Daniel Ch. może być bardziej podatny na działanie narkotyków ze względu na rodzinną chorobę psychiczną, którą jest schizofrenia.
- Podkreślić należy, że oskarżony żałuje tego, co się stało, przeprosił rodziny poszkodowanych i zawarł z nimi ugody
- mówił Andrzej Śmigielski.
Oskarżony zabrał głos
Na koniec głos zabrał Daniel Ch.
- Nie spodziewałem się takiej tragedii w życiu. Bardzo żałuję, że tak wyszło. Nigdy już nie zażyję narkotyków
- mówił oskarżony.
Wyrok ma zapaść jeszcze w marcu
Feralną noc oskarżony z dwójką swoich znajomych, Piotrem i Martą, spędzał w Łodzi. Młodzi ludzie wynajęli pokój w części hotelowej loftów. Tam wspólnie zażywali narkotyki w postaci kryształów i pili alkohol. W pewnym momencie Daniel Ch. zaczął widzieć czerwone, brzydkie demony, które groziły, że go zabiją i kazały mu się bronić. Chwycił 20-centymetrowy nóż, z którym rzucił się na Piotra i Martę. Oboje zmarli z upływu krwi. 35-latek uciekł.Wyrok ma zapaść jeszcze w marcu br.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.