Na Zanzibar przyjechał z 80 dolarami w kieszeni
- Na Zanzibar przyjechałem z 80 dolarami w kieszeni, bo wszystkie moje oszczędności przeznaczyłem na nowy sprzęt fotograficzny, kamerę i drona. Przedtem przez kilka lat podróżowałem po świecie, realizując własny projekt "Podróż Za Milion Zdjęć" i zbierając doświadczenie
- opowiada Tomek.
Jego podróże obejmowały między innymi Tajlandię, Dubaj, Kambodżę, Malezję, Singapur, Indonezję, Australię, Filipiny, Tajwan, Chiny, Hongkong i Katar. Trafił do Tanzanii zupełnie przypadkiem.
- Wcześniej pracowałem w Wietnamie jako nauczyciel angielskiego w przedszkolu. Kiedy rozpoczęła się pandemia, władze kraju najpierw poprosiły, żebyśmy zostali, bo potrzebowali nauczycieli. Wkrótce jednak nakazano nam opuścić Wietnam, a powrót do Polski był niemożliwy, bo Europa zamknęła granice. Nie mogłem też zostać w Azji, a jedynymi otwartymi kierunkami były Brazylia, Meksyk i Australia. Trafiłem więc do Australii bez oszczędności - wszystko poszło na bilet - i musiałem szybko znaleźć pracę
- wspomina koluszkowianin.
"W końcu mogłem rozmawiać po polsku"
Podczas lockdownu jedyną możliwością zarobku były budowy, więc Tomek pracował kolejno jako pomocnik murarza i dekarza. Chciał odłożyć trochę pieniędzy na dalsze podróże. Gdy dowiedział się, że granice Tanzanii są otwarte, natychmiast kupił bilet. Tam znalazł zatrudnienie w jednym z hoteli, gdzie w zamian za zakwaterowanie i wyżywienie robił zdjęcia i filmy promocyjne.Kiedy na Zanzibar zaczęli przyjeżdżać Polacy, tylko on mógł porozumiewać się z nimi w ojczystym języku. Zaproponował więc, że będzie ich przewodnikiem. Wkrótce zaczął organizować safari dla rodaków w Parku Narodowym Selous.
- W końcu mogłem rozmawiać po polsku, a jednocześnie spełniałem swoje marzenie: fotografowałem zwierzęta na safari i zarabiałem na tym
- mówi z uśmiechem Tomasz.
Komentarze (0)